poniedziałek, 16 września 2013

Potęga miłości (Francine Rivers) recenzja - takich historii się nie zapomina



Chata w dolinie
Rok wydania: 2005
Liczba stron: 469
Kategoria: romans, z historią w tle
Inny tytuł: Chata w dolinie

Moja ocena: 6/6


Książka do której podchodziłam jak do jeża. Bo tytuł jak w jakimś tanim romansidle, bo te nawiązania do Biblii, bo mało opinii... Szczerze mówiąc, nie chciało mi się jej za bardzo czytać. Ale przyszedł moment, w którym nawał obowiązków, stres, terminy, obrona i praca kompletnie rozłożyły mnie na łopatki. Potrzebowałam szybko się od wszystkiego oderwać, odciąć, choć na chwilę zapomnieć na jakim świecie żyję. Nie miałam siły, czasu ani ochoty na szukanie niczego nowego, dlatego też, wzięłam po prostu to co miałam pod ręką i zaczęłam czytać. I to było to czego potrzebowałam. Odłożyłam problemy na bok i odpłynęłam. Na kilka godzin zapomniałam o tym, co mnie tak przytłacza. Za każdym razem, gdy wracałam do przerwanej lektury, to uczucie wracało. Książka zadziałała jak lekarstwo. Mam do niej straszny sentyment.

Niech was nie zwiedzie tytuł (po przeczytaniu może i ma sens, ale potencjalnego czytelnika odstrasza, jak mnie). Ani nawiązania do Biblii, chociaż dla niektórych to nie problem. Jest to naprawdę świetnie napisana, konkretna powieść. Nie jest to typowy romans, historia jest nieprzewidywalna, żadnych opisów erotycznych tu nie ma. I całe szczęście, bo książka by na tym tylko straciła. "Czyta się" ona bardzo płynnie, szybko i długo nie daje o sobie zapomnieć.  

Chata w dolinieUmiejętności autorki sprawiają, że przenosimy się do Kalifornii połowy XIX wieku (rok 1850), dokładne opisy wspaniale stymulują wyobraźnię, dosłownie widzisz tych ludzi, te obskurne ulice, walące się budynki, czujesz zapachy (i nie są to konwalie), odczuwasz chłód. Kolejnym atutem jest bardzo, ale to bardzo oryginalna historia. Jest to co prawda swego rodzaju wariacja na temat jednej z ksiąg biblijnych, ale, aż wstyd się przyznać, do tej pory jej nie znałam, albo nie pamiętałam. Chwytająca za serce, trochę nieprawdopodobna, ale trzymająca w napięciu i bardzo inspirująca. Nie zdradzę ani słowa, bo warto przeczytać samemu. Wzruszenia i zdumienia gwarantowane.

O autorce mogę powiedzieć tylko tyle, że jest laureatką wielu nagród. Kompletnie nie zainteresowała mnie jej osoba, więc nie zawracałam nią sobie więcej głowy. Tak mam.

Niektórzy krytykują Rivers za zbytnią dosłowność, za infantylne podejście do grzechu albo za przedstawienie wyidealizowanego obrazu Boga. Nie zastanawiałam się nad tym nigdy, ponieważ książka ta nigdy nie była i nie będzie żadnym poradnikiem "jak żyć" czy traktatem filozoficznym. Jest to wyśmienita, ale nadal, fikcja literacka a nie kolejna ewangelia. Czysta rozrywka. Dla wierzących jak i niewierzących. Z przesłaniem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz